Wiosna na dobre zagościła w przyrodzie, możemy korzystać z jej dobrodziejstw w pełni. Jedni zajmują się sporządzaniem herbatki z bzu [przepis u Herbiness tutaj], inni robią miód lub napój z mniszka [receptury Klaudyny Hebdy tutaj], jeszcze inni przyrządzają sałatki ze świeżych liści, pędów i kwiatów [o tych najsmaczniejszych opowiada Łukasz Łuczaj tutaj], a pozostali czynią pierwsze zbiory ziół do picia na cały najbliższy sezon. Ja jestem w tej ostatniej grupie 🙂 Przechadzam się po łąkach i lasach, zbierając zielska i kwiaty, które suszę. Wyczekuję tasznika i krwawnika, a także macierzanki, ale korzystam z tego, co już rośnie i kwitnie. Rzecz jasna, farbuję tym i owym 🙂 Jakie rośliny, świeże i pachnące niczym nowalijki, zasilają zbiory farbiarza na początku wiosny?
W ostatnich dniach zajęłam się gatunkami ogólnie dostępnymi, większość z nich pozyskałam z miejskich zarośli i nieużytków. W Łodzi mamy ich nie tak mało i między innymi za tą dzikość terenu kocham miasto włókniarek! Północna część, fragmentami zapomniana, jest bardzo zielona i moja droga z domu do pracowni obfituje w naturalne siedliska wielu roślin. Byłoby ogromnym zaniedbaniem nie skorzystać z tego bogactwa znajdującego się tuż pod nosem.
Jakie barwierskie nowalijki znajdziemy w mieście?
Po pierwsze: mniszek lekarski.
Mniszek pospolity, zwany mniszkiem lekarskim (Taraxacum officinale), jest rozpoznawalny chyba przez każdego. Myślę, że wielu z nas w dzieciństwie bawiło się żółtymi kwiatkami, plotąc z nich wianki, zrywało liście dla domowych gryzoni i puszczało na wiatr owoce mniszka, czyli popularne dmuchawce. Na moim podwórku królowała zabawa w malowanie na skórze tatuaży sokiem z łodygi. Po zastygnięciu rysunek brązowiał i trzymał się wiele godzin 🙂
W niektórych regionach Polski na mniszka mówi się mlecz, a czasem nazywa się mleczem wiele różnych gatunków żółtych kwiatów. Faktycznie są dość podobne, ale różnią się m.in. włoskami na liściach oraz okresem kwitnienia. Mniszek lekarski/pospolity (nr 7 ***) kwitnie tylko raz, na przełomie kwietnia i maja. Pozostałe gatunki kwitną latem.
Nazbierałam trochę rozwiniętych kwiatów z myślą o syropie, ale tradycyjnie skończyło się na farbowaniu! Zamiast do kuchni zbiory trafiły do pracowni. Wygotowane z ałunem i siarczanem żelaza dały jasne, pastelowe odcienie żółtego i zielonego.
Po drugie: glistnik jaskółcze ziele.
Glistnik jaskółcze ziele (Chelidonium majus L.) to popularna roślina leśna i przydrożna, występuje także pospolicie w zaroślach miejskich. Kwitnie od maja do września, a nawet października. Łatwo rozpoznać ten gatunek dzięki pierzastym liściom o jajowatych karbach. Cała roślina zawiera pomarańczowy sok mleczny, używany w medycynie ludowej jako lek na kurzajki. Glistnik po wysuszeniu można także pić w postaci herbatki ziołowej, która ma gorzki, ostry smak i niezwykłe, prozdrowotne właściwości [więcej o tym polecam poczytać u dra Różańskiego tutaj].
Jak glistnik wykorzystać do barwienia? Dokładnie tak, jak większość świeżych roślin. A zatem: zebrać, włożyć do garnka, zalać wodą, powoli podgrzewać i mieszać. Moją kąpiel barwierską wygotowywałam ponad 2 godziny, zaprawiłam ałunem i dalej rozwinęłam siarczanem żelaza. Wszystkie próbki tkanin gotowane były po około godzinie. Uzyskałam odcienie pastelowej, ciepłej żółci i oliwki. Nieco zgaszone, blade. Jak zwykle najlepiej zabarwiła się wełna 🙂 Zamierzam zrobić kolejną próbę z zielem glistnika, a także osobną ze świeżym korzeniem, który zawiera w sobie jeszcze więcej pomarańczowego soku.
Po trzecie: forsycja.
Forsycja (Forsythia Vahl) występuje powszechnie jako roślina ozdobna w postacie pojedynczych krzewów lub w żywopłotach. Jest jednym z pierwszych wiosennych źródeł koloru – kwitnie wcześnie, zanim jeszcze drzewa rozwiną liście. Obecnie krzewy forsycji już są pokryte listowiem, ale warto na przyszły rok spróbować barwienia kwiatami forsycji. Nie jest to typowa roślina barwierska, jednak spróbowałam jej mocy w kotle. Cały garnek kwiatów nie dał spektakularnych efektów. Uzyskałam jednak cytrynową żółć – kolejny kolor do pastelowej palety ze świeżych roślin 🙂 Zdecydowanie najlepiej zafarbował się jedwab oraz dzianina bawełniana.
Po czwarte: brzoza brodawkowata.
O barwieniu liśćmi brzozy brodawkowatej (Betula pendula Roth) pisałam tutaj. Jeśli więc pamiętacie, młode wiosenne liście farbują na kolory bardziej soczyste i cytrynowo-limonkowe, niż liście sierpniowe. Moja próba potwierdziła tą tezę, zobaczcie sami. Na drugim zdjęciu w górnym rzędzie próbki farbowane suszem liści (zbiór w sierpniu 2017), a w rzędzie dolnym próbki po farbowaniu świeżymi liśćmi zebranymi w kwietniu tego roku. Różnica jest całkiem duża, pozostaje jeszcze zaobserwować, czy próbki wiosenne w miarę utleniania nie zmienią barw. Czas pokaże 🙂
***
Źródło zdjęcia: Świat roślin, skał i minerałów PWRiL, Warszawa 1982
Bardzo inspirujący wpis, jutro wybieram się na spacer ! Mam jeszcze tylko jedno pytanie, do przygotowania barwnika z mniszka lekarskiego wrzucałaś tylko żółte płatki czy całą główkę ( z tym zielonym na dole, nie wiem jak to się fachowo nazywa;) ) ?
Cieszę się, że zainspirowałam ?
Do garnka wrzucałam całe główki kwiatowe, nie obrywałam osobno płatków. Ale może kolorystycznie te oba warianty będą różne, warto spróbować ?