W minioną niedzielę, korzystając z pierwszych od dłuższego czasu powiewów ciepłego powietrza, wybrałam się na małe buszowanie po okolicy Łodzi. Oczywiście w celach artystyczno-barwierskich. Co można zbierać o tej porze roku? Na przykład szyszki olszy tudzież olchy.
Na całym świecie jest kilkadziesiąt gatunków olchy, a w naszym kraju najpopularniejsze są dwa: olsza szara (Alnus incana) oraz olsza czarna (Alnus glutinosa). Oba gatunki lubią miejsca wilgotne i najczęściej rosną na brzegach rzek, potoków, a także w wilgotnych zaroślach. „Moje” olchy znalazłam na wsi 30km pod miastem, rosły nad brzegiem rzeki oraz na groblach otaczających stawy. W momencie zbioru nie byłam całkiem pewna, czy to olchy czarne czy szare, zimą nie mają charakterystycznego listowia i trudniej jest rozróżnić gatunki. Kilka cech wskazuje jednak na to, że były to olchy czarne. Ich szyszki są osadzone na trzonkach, z kolei pąki mają lekko kanciasty kształt i są tępo zakończone. Również kora potwierdziła, z jakim gatunkiem mamy do czynienia: drzewa miały korę spękaną u nasady, zaś górna część pnia była gładka, szaro-zielonkawa. To cechy odróżniające olchę czarną od szarej, której szyszki wyrastają niemal z gałązek, pąki są owalne i jasne, a kora wyraźnie szara.
Popularne szyszki to tak naprawdę owoce drzewa. Gdy dojrzeją, przypominają zdrewniałe orzeszki. Zimują one na gałęziach, a roznoszone są przez wodę i wiatr. O tym, że owoce olchy mają właściwości barwierskie, źródła niewiele mówią. Większość tekstów skupia się na korze olchy czarnej, która ma w sobie wiele garbników oraz tanin i dlatego była dawniej stosowana do garbowania skór. Farbierzom i kapeluśnikom, kora olszowa, do czarnego farbowania jest szacowną – czytamy w piśmie „Ziemianin Galicyjski, Pismo Poświęcone Gospodarstwu Krajowemu”, wydanym przez Juljana Alexandra Kamińskiego w 1835 roku. Z kolei w Słowniku Adama Fischera „Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych” pod hasłem olsza czarna znajdujemy informacje o korze olchy czarnej, która: służyła do wyrabiania barwnika naturalnego brunatnego, fioletowego i czarnego, którym barwiono tkaniny w Lubelskiem i Wileńskiem, a pisanki w Małopolsce, gdzie lud używa także szyszek olchy czarnej do wytwarzania czarnej barwy. Nieco bardziej nam współczesna Weronika Tuszyńska wspomina, że kora zarówno olchy czarnej, jak i szarej, barwi na kolor brunatny, szary i czarny. Dodaje też, że gałęzie i nasiona również dają szarości, z kolei świeże zielone liście obu gatunków olchy można przez całe lato stosować do farbowania na kolor żółty. Postanowiłam na dobry początek pójść tropem Adama Fischera i wypróbować szyszki.
Moje zbiory dały ok. 500g suchych szyszek [ok. 5l surowca]. Zdecydowałam, że poeksperymentuję z szyszkami i w miarę możliwości poszerzę paletę poprzez zmianę czasu gotowania i dodawanie zapraw.
Okazało się, że gdy zalejemy szyszki wodą, zabarwia się ona momentalnie na miodowy żółty. Tak zamoczone szyszki zostawiłam na dobę, a następnie dnia podgrzałam mocno już brązową kąpiel i po ok. 0,5 godziny wrzuciłam tkaniny. Szyszek nie odsączałam, trzymały się bowiem w całości i nie zauważyłam, by zostawiały plamy na tkaninach. Wszystko gotowało się bez zaprawy około godziny, co dało ciekawe miodowe wybarwienia. Niektóre próbki wrzuciłam z powrotem do kotła i trzymałam je tam, już bez gotowania, przez kolejne 12 godzin. Po tym czasie raz jeszcze podgrzałam kąpiel, moczone przez noc tkaniny jeszcze 2 godziny gotowały się, zanim je wyciągnęłam z kotła. Wydłużony czas gotowania sprawił, ze tkaniny uzyskały bardziej intensywne kolory, zmierzające w stronę szlachetnych brązów, starego złota i oliwki. Przyszedł czas na zaprawy. Po dodaniu ałunu i dwóch godzinach gotowania nowych próbek, wyjęłam tkaniny bardziej żółte, musztardowe i nasycone. Z kolei rozwinięcie kąpieli siarczanem żelaza pozwoliło na uzyskanie zupełnie innych odcieni, zbliżonych do szarości i popielu. Niektóre próbki mają odcień fioletowy, co widać w dobrym świetle, inne nieco bardziej zielony. Jedwabna i wełniana próbka przypomina kolorem patynę.
Możliwe, że gdyby na dłużej zostawić próbki w żelazie, zbliżyłyby się nasyceniem do czerni, zgodnie z nazwą gatunku drzewa.
Niestety szyszki w kąpieli barwierskiej wydzielają mało przyjemny zapach. Może gdyby nie to, odlałabym sobie trochę kąpieli z szyszek do domowej apteczki. Adam Fischer wspomina bowiem, że taki odwar z cukrem pije się jako lek przeciw biegunce, a nalewką z szyszek można zakrapiać bolące oczy. Próbowaliście kiedyś? 😉