Z korą brzozy spotkałam się wielokrotnie i jeszcze do niedawna uważałam ten surowiec za niewarty uwagi. Zmieniło się to w tym roku, kiedy w okresie przedwiośnia natrafiłam na ciekawe znalezisko. Wypróbowałam je w kotle i od tej pory stałam się fanką kory brzozy.
Brzoza brodakwowata to drzewo pospolite w naszym krajobrazie. Nie jest wysokie, osiąga ok. 20 m, wyróżnia się lejącymi łodygami z szeleszczącymi liśćmi w kształcie serca (fachowo określane są jako romboidalno-jajowate). No i oczywiście korą, o kolorze białym, szczególnie w górnej części pnia.
Z brzozy pozyskuje się wiele różnorodnych surowców, począwszy od jadalnych (oskoła), leczniczych (herbata z liści, odwar z kory), poprzez drewno wykorzystywane w meblarstwie, aż po opał, węgiel drzewny, dziegieć czy smołę. Nas najbardziej interesuje wartość barwierska drzewa, która również jest niemała. Możemy korzystać z liści brzozy, które są świetnym surowcem dla osób początkujących i dają różne odcienie żółtego i zielonego, zależnie od pory zbioru. Dodatkowo kwiaty brzozy, czyli tzw. kotki, zasobne w pyłki, również nadają się do farbowania włókien i uzyskamy z nich podobną, żółto-zieloną paletę. Największym zaskoczeniem jednak będzie kora drzewa, dzięki której pofarbujemy tkaniny na różowo a nawet bordowo!
Teraz należy się kilka słów wyjaśnienia, dlaczego w książce „Dzikie barwy” rozdział o korze brzozy prezentuje paletę beżów i brązów, bez śladu nawet pudrowego różu? Temu „winne” są moje pierwsze liczne spotkania z korą brzozy, która oddała mi właśnie takie odcienie. Ponieważ powtórzyło się to kilkakrotnie, nie chciałam tracić czasu na ten surowiec i przyjęłam do wiadomości, że to jest jego maksimum.
Zwykle pozyskiwałam materiał barwierski z oberwanych gałązek, które obdzierałam z wierzchniej, białej powłoczki, aby dotrzeć do wewnętrznej, bardziej mięsistej części kory. Takie zabiegi jednakże dały jedynie kolory brązowe. Innym razem skusiłam się na bardzo starą korę z pnia. Taki surowiec, mimo, że rozdrobniony i bardzo długo namoczony, również pokazał się jedynie od strony brązowej.
A jednak! Panie, Panowie, warto próbować, poszukiwać i drążyć temat. W tym roku podczas przedwiosennego spraceru po lesie wiączyńskim (okolice Łodzi), weszłam niepostrzeżenie na teren wycinki. Składowane bele były głównie brzozami. A w niedalekiej okolicy, pełno wiórów, odłamków i części pni oraz kory. „Ta” kora wyglądała zupełnie inaczej – była soczysta, brunatna i pachnąca. Intuicyjnie napakowałam jej mnóstwo, ile tylko udźwignął wózek Gai.
Wyjątkowo jak na wyjątkową sytuację nie zapisałam receptury. To naprawdę rzadkość, bo kiedy mam do czynienia z surowcem nietuzinkowym lub przynajmniej obiecującym, to opisuję proces farbowania bardzo szczegółowo. A tymczasem nawet nie wiem, ile czasu gotowałam próbki w korze z wycinki. Pamiętam tylko, że je porządnie rozdrobniłam i namoczyłam przez noc przed barwieniem.
Efekt tego farbowania bez przepisu zachęca do dalszych poczynań i po prostu pokażę Wam, jakie piękne kolory wyszły. Wersje były dwie, gdyż po nasyconych różach z pierwszego moczenia bez dodatków, postanowiłam w drugim etapie rozwinąć kąpiel sodą oczyszczoną. Soda jest znana z tego, że zmienia środowisko na zasadowe. W przypadku tradycyjnych przepisów na farbowanie korą drzew ma to pomóc w osiągnięciu koloru zbliżonego do czerwieni (o tym mówią m.in. skandynawskie receptury zw. z korą olchy i ługiem jako źródłem zasady). Tak też się stało z moją wyjątkową korą brzozy. Nie gotowałam jej w sodzie, tylko pozostawiłam kąpiel z próbkami tkanin na noc w garnku. Odcień zmierza w kierunku rudego.
Próbki na zdjęciu poniżej to głównie linen, bawełna, a także konopie. Przędza to bielona pokrzywa i oczywiście wełna, tym razem z merynosa.
Dodatkowe zdjęcie ma pokazać, że warto bejcować soją. Tkaniny bejcowane mlekiem sojowym (po lewej) oraz te bez jakiejkolwiek bejcy (po prawej) znacznie różnią się nasyceniem. Te próbki to 100% bawełna, batyst oraz tkanina o splocie skośnym. W didaskaliach dodam, że bejca ałunowa nie zmienia nasycenia. Co do siarczanu żelaza zaś, na pewno zdziała cuda, ale o tym innym razem.