Niebieski jest kolorem lubianym. Może dlatego, że jako ludzie lubimy patrzeć w niebo, w wodzie odpoczywamy i stąd ta tęsknota za niebieskim aż po horyzont? A może powód jest prozaiczny, czyli luksusowy charakter koloru? Naturalne surowce dające granat i błękit były i są rarytasem. Na przestrzeni tysiącleci ludzie używali do malowania obrazów rzadkich i drogich pigmentów z lapis lazuli, nosili biżuterię z cennego turkusu, a do farbowania włókien uzywali kosztownego barwnika indygo. Nawet dość powszechnie stosowany błękit egipski, starożytny pigment, był bardzo drogim materiałem, powstającym przez dwukrotne wypalanie w wysokich temperaturach kilku minerałów i metali.
Granatowe i niebieskie szaty były zwykle zarezerwowane dla możnych lub duchownych. Jak to możliwe, że obecnie prawie każdy z nas ma w szafie niebieskie ubranie? To stało się między innymi dzięki popularności indygo, używanego do fabrowania dżinsów. Taką drogą, od robotniczych strojów, do garderoby zwykłego człowieka trafił niebieski kolor.
Indygo nie tylko egzotyczne
Niebieskie tkaniny zawdzięczają swój kolor barwnikowi indygo. Indygo możemy pozyskać z niektórych gatunków roślin barwierskich, jak indygowca– najbardziej znane odmiany to Indigofera tinctoria, Indigofera suffruticosa, Indigofera caroliniana. Należy wymienić także rdest barwierski (Polygonum tinctorum) oraz pochodzącą z Tajwanu i Japonii roślinę Strobilanthes cusia, nazywaną w wolnym tłumaczeniu chińskim dzwonkiem deszczowym.
W naszym regionie indygo pozyskiwano z urzetu barwierskiego, zarówno na skalę przemysłową, jak i na potrzeby własne. W Polsce na pewno od wczesnego średniowiecza, a możliwe, że nawet wcześniej, choć wielu dokumentów nie znajdziemy. Isatis tinctoria – urzet, to roślina z rodziny kapustowatych, której liście mają w sobie prekursor barwnika indygo. Urzet dobrze znosi mrozy, u wielu osób inwazyjnie wręcz się rozrasta poza ogród, zatem można go uznać za roślinę łatwą w obsłudze. W pierwszym roku zbiera się jego liście, których używa się do barwienia w kadzi indygo na świeżo lub formuje z nich tzw. kulki urzetowe do przechowywania i wykorzystania w przyszłości. W drugim roku z urzetu pozyskuje się nasiona.
Siew urzetu z nasion. Same nasiona już mają niebieskawy połysk.
Dziko barwne poletka urzetu
W tym roku obie z Anią zasiałyśmy urzet u siebie. Ja na niewielką skalę, bez większych nadziei, gdyż ogrodniczką jestem dosłownie żadną. Ania posiała profesjonalnie, dzięki czemu miała pokaźny zbiór. Z mojego poletka, które rosło w cieniu, a potem było często “odwiedzane” przez pieski i córeczkę, niezbyt wiele zostało. Mimo wszystko zebrałam to, co przetrwało, a były to wątłe liście. Było ich wszystkich prawie 100g i miały w sobie niewiele barwnika. Świadczy o tym pigment, który udało mi się z nich uzyskać. Ważył mniej niż 0.1 grama! Dał odcień zielono-błękitny, koloru w nim niewiele. Mimo wszystko ukręciłam z niego kredkę pastelową, która całkiem dobrze znosi test na światłoczułość i utlenianie.
Ponieważ Ania, jak to rasowa ogrodniczka, osiąga świetne rezultaty na grządkach, postanowiłyśmy przetestować jej urzet barwierski. Pewnego dnia Ania przywiozła świeżo zerwane 2 kg liści urzetu. I pozyskałyśmy z nich niebieski pigment, czyli indygo.
Jak uzyskać pigment indygo z urzetu barwierskiego?
Istnieje ogólnie znana zasada, że ze świeżymi liśćmi urzetu pracuje się zaraz po zerwaniu ich. Najpóźniej godzinę po. Kolejna zasada bardzo ważna zarówno dla barwienia w kadzi z urzetu, jak i strącania pigmentu jest taka, że trzeba mieć przy sobie zegarek oraz termometr. Bardzo ważna jest bowiem temperatura cieczy na różnych etapach, a także dokładny czas studzenia jej. Warto też zaopatrzyć się w pH-metr lub paski lakmusowe, aby czuwać nad pH mikstury. A jak to dokładnie wygląda? Oto proces krok po kroku, opis naszych działań:
- Liście urzetu pocięłyśmy/porwałyśmy na małe kawałki, wielkości ok. 3-4cm.
- W garnku podgrzałyśmy wodę. Gdy osiągnęła 90 stopni, wrzuciłyśmy liście na 20 minut. Palnik był już wyłączony, wszystko się studziło.
- Po 20 minutach szybko ostudziłyśmy miksturę do temperatury 55 stopni. Ma to zająć nie więcej niż 5 minut. Nam się udało, gdyż nalałyśmy całą taczkę wody prosto ze studni i w tej kąpieli ochłodziłyśmy garnek. Można też robić to dolewając zimnej wody do roztworu.
- Wyciągnęłyśmy liście z cieczy, mocno je odciskając, aby nie stracić ani krzty barwnika.
- Do odcedzonej cieczy (miała ona żółty kolor) dodałyśmy roztwór 60g sody kalcynowanej rozpuszczonej w gorącej wodzie.
- Sprawdziłyśmy pH – 9, czyli idealnie.
- Zaczęłyśmy utlenianie, a w zasadzie natlenianie kąpieli. Wybrałyśmy do tego sitko, którym przelewałyśmy ciecz, aby jak najwięcej tlenu dostało się do środka. W ten sposób leukoindygo wytrąca się do postaci indygo. Natlenianie zajęło około 10 minut. W tym czasie roztwór stał się ciemnozielony, zaś na wierzchu pojawiła się niebieska piana.
- Po pełnym natlenianiu, gdy już zauważyłyśmy, że nie następuje żadna zmiana w kolorze cieczy ani piany, przelałyśmy roztwór do kilku dużych słoików, aby zaczęło się wytrącać indygo i by można było to podejrzeć.
- Gdy upłynęły około 2 godziny, na dnie pojawiła się odrobina pigmentu, ale ciecz nadal była bardzo ciemna. W tym momencie Ania już musiała wracać do siebie, a ja dalej obserwowałam i relacjonowałam postępy.
- Po kolejnych kilku godzinach, czyli strąceniu pigmentu zlałam ciecz z góry, tzw. supernatant. Słoiki uzupełniłam wodą. Zrobiłam to jeszcze kilka razy, w odstępach kilku godzin każdorazowo.
- Wreszcie ostateczna ciecz nad pigmentem była prawie przezroczysta, a na dnie słoików widziałam piękny granatowy osad. To był już kolejny dzień pracy z pigmentem.
- Przefiltrowałam pigment z wszystkich słoików przez bibułę. Rozwodniona pulpa, czyli pigment, był ciemnogranatowy. Pozostawiłam go do wysuszenia.
- Dopiero po kolejnych 3 dniach pigment wysechł całkowicie. Ważył 8,2 grama (z 2000g świeżych liści).
A oto fotorelacja z tego procesu.
ad. 1
ad. 2 -3
ad. 7
ad. 8 -9
ad. 11
ad. 12
ad. 13
Po co nam pigment z urzetu?
Pigment uzyskany z urzetu jest jak zaklęty w proszku kolor. Może przeleżeć długo, zachować moc i posłużyć do różnych celów. Pigment możesz użyć do zbudowania kadzi indygo i farbowania tekstyliów na niebiesko, granatowo. Wtedy dzięki specjalnych odczynnikom trzeba stworzyć sytuację odwrotną, niż przy strącaniu go – niebieski proszek ma zamienić się leukoindygo, dzięki zredukowaniu tlenu w kadzi. Szczegółowy opis tego, jak buduje się kadź indygo, w jaki sposób następuje farbowanie i na czym polega cała ta alchemia znajduje się w tym artykule: Jak farbować tkaniny i włóczki w naturalnym indygo?
Innym sposobem na wykorzystanie pigmentu jest użycie go do stworzenia farb lub kredek. Jako nierozpuszczalny w wodzie nośnik koloru, potrzebuje wtedy spoiwa lub medium, w którym będzie nanoszony na płótno, papier itd. Ja z części pigmentu zrobiłam suche kredki pastelowe do rysowania. Jedna jest oryginalnym kolorem w sprawdzonej recepturze, druga jest rozjaśniona bielą. Obie rysują cudnie. Reszta pigmentu czeka na metamorfozę w farbę akwarelową. To zrobię za jakiś czas i na pewno podzielę się efektami.
P.S.
Jeśli zafascynował Cię urzet, jego uprawa, sposób pozyskiwania pigmentu, barwienia w kadzi z urzetu, to polecam gorąco dość wiekową już, ale wciąż ważną dla farbiarzy stronę: https://www.woad.org.uk
P.S. 2.
Więcej informacji o historii barwnika indygo, również od strony społeczno-gospodarczo-politycznej przeczytasz w artykule: Co nieco o indygo