Dziurawiec zwyczajny (Hypericum perforatum L.) to roślina, o której można by napisać niejedną książkę. Jest niezwykle ciekawa jako zioło użytkowe. Stosowana w ziołolecznictwie, weterynarii, jako roślina ochronna… Medycyna współczesna jeszcze nie potrafi w pełni skorzystać z jej dobroczynnych substancji, wciąż trwają badania nad czynnymi substancjami i ich działaniem przeciwnowotworowym. Należy wspomnieć, że właściwości lecznicze dziurawca znane były już w starożytności. Słowa Horacjusza Cur moriatur homo, dum Hypericum crescet horto można przetłumaczyć jako: „dlaczego człowiek umiera, skoro w ogrodzie rośnie dziurawiec„? Do dziś ziele dziurawca jest używane na wielu szerokościach geograficznych jako „wszechlek”. Odsyłam do źródeł (m.in. Syreniusz, Galen, Paracelsus), które mówią między innymi o jego działaniu wewnętrznym oczyszczającym, przeciwdepresyjnym, a zewnętrznym kojącym na rany… i wielu, wielu innych.
Etnobotanika opisuje dziurawiec zwyczajny jako ludowy środek ochrony przeciw czartowi, czarownicom i boginkom (dziwożonom, mamunom). Niegdyś cały czas noszono to ziele przy sobie, przeciw demonom – stąd określenie fuga daemonum (już Paracelsus wkładał kwiaty dziurawca do amuletów). Aby boginki nie miały dostępu do domu, kładziono dziurawiec na progach i oknach (w Małopolsce), a także zatykano w strzechę (Lubelszczyzna). Wkładano też dzieciom za pieluchę gałązkę ziela, by zapobiec porwaniu przez boginki… Dziurawiec pomagał także w porodzie i chronił kobietę w okresie połogu. Jedna z legend mówi o tym, że mocy dziurawca ludziom pozazdrościł sam czart i poprzekłuwał liście rośliny. Faktycznie, jeśli spojrzymy pod światło, dostrzeżemy wiele małych dziurek w liściach tego zioła. Dziś wiemy jednak, że nie są to dziury, a mikroskopijne zbiorniczki olejku lotnego.
Sama nazwa zioła pochodzi właśnie od tych „dziurek”: łac. perforatum, podobnie jak nasze „przestrzelon”, franc. herbe à mille trous czy niem. tausendlochkraut. Te dwie ostatnie nazwy można przetłumaczyć jako „zioło tysiąca dziurek”. Oczywiście istnieją inne nazwy zwyczajowe dziurawca, kojarzone z nocą Świętojańską, kiedy to najczęściej zioło kwitnie: pol. ziele św. Jana, ziele świętojańskie, ang. St. Johns Wort, niem. Durchlochertes Johanniskraut, franc. Herbe de Saint Jean.
Istnieją też zwyczajowe nazwy odwołujące się do kolorów, co nas tutaj najbardziej interesuje: zajęcza krewka lub krewka Matki Bożej – bo ściśnięte liście dziurawca dają czerwony sok. To właśnie czerwień najczęściej przychodzi na myśl osobom dotąd nie farbującym dziurawcem. Czy więc zioło to farbuje na czerwono? I tak, i nie.
W dziurawcu występuje czerwony barwnik naftodwuantronowy, hyperycyna, a także garbniki i flawonoidy. Ziele zanurzone w oleju lub alkoholu zabarwia po dłuższym czasie obie ciecze na czerwonawo. Podobnie herbatka z dziurawca, gdy postoi przez noc, zyskuje ceglaną lub ciemnopomarańczową barwę.
Oczywiście chciałam taką czerwień utrwalić na włóknach, ale jak wiadomo, niektóre barwniki nie wiążą się w wodzie. Moją zupełnie pierwszą kąpiel dziurawcową zrobiłam około rok temu w czerwcu, z ówczesnych zbiorów. Miałam sporo świeżego ziela, które drobno posiekałam. Po wysuszeniu surowiec stracił ponad 1/3 wagi. Susz zalałam w garnku emaliowanym na noc, ale to zanurzenie nie spowodowało zabarwienia wody. Dopiero następnego dnia, po 3 godzinach gotowania, kąpiel zyskała nikłą barwę. Próbki tkanin bawełnianych i lnianych, które długo gotowałam i potem pozostawiłam do nasycenia w garnku, stały się sino-brunatne. Z kolei wełna zyskała kolory zbliżone do różu i czerwieni. Tekstylia bejcowane soją stały się brązowe, nazwałabym ten kolor ochrą.
Tą surową kąpiel podzieliłam następnie na dwie porcje, by poszukać innych odcieni. Połowa gotowała się z dodatkiem ałunu, co dało tkaniny niezwykle nasycone żółcienią! Rozwinięte siarczanem żelaza stały się zielonkawe, co nietrudno zgadnąć. Z kolei drugą połowę kąpieli potraktowałam sodą kuchenną. Chciałam wypróbować sposobu, który działa w przypadku kruszyny pospolitej, której kora z dodatkiem sody, barwi na czerwonawo. Niestety w przypadku dziurawca metoda ta nie zadziałała (przynajmniej u mnie) i tylko tkaniny bejcowane wcześniej soją stały się lekko brunatne, z różowymi plamkami.
Jednakże całą paletę kolorów uznaję za bardzo ciekawą. Myślę, że w tym roku spróbuję zalać posiekane ziele dziurawca alkoholem, a dopiero po pewnym czasie ugotuję z tego kąpiel barwiącą. Zobaczymy, co wyjdzie 🙂
Pingback: Dziurawiec - kartka z zielnika. Ale po co i z czym to się je? - A Napiszę