Słoneczne promienie u schyłku lata
Jako mała dziewczynka uwielbiałam nosić ubrania w żółtym kolorze, a nienawidziłam czerwonego, który podkreślał moje rumieńce na policzkach. Ominęła mnie również moda na różowy, być może dlatego, że to kolor pochodny czerwonemu, a może dlatego, że często chodziłam w ubraniach po starszym bracie (nienawidziłam sukienek). W Dzikich Barwach zakochałam się już w wielu kolorach, ale to właśnie energiczne żółcie najczęściej powodują u mnie uśmiech na twarzy, bo kojarzą mi się z latem i ciepłem. Być może to właśnie ich siła i jasność sprawiały, że były barwami pożądanymi przez wielu…W starożytnym Rzymie barwnik z pręcików krokusa (szafran) używany był podczas zaślubin oraz do barwienia strojów dostojników, podobnie w Persji i Grecji, gdzie kolor ten uzyskiwano z rezedy i sumaka. W Chinach natomiast w żółcienie ubierał się jedynie cesarz.
Żółtą paletę barw możemy uzyskać ze wspomnianej wyżej rezedy żółtawej, ale także z wrotyczu, dziurawca czy leszczyny. Wiele źródeł podaje, że w Polsce, aby uzyskać kolor żółty barwiono len, wełnę, a także jajka rośliną zwaną zanowiec, jajnik lub żółcieniec. Nie chodzi tu o żarnowiec miotlasty (Cytisus scoparius), a należący do tej samej rodziny janowiec barwierski (Genista tinctoria)
Niewielki krzew, wielkie możliwości
Janowiec barwierski jest niewielkim krzewem o wznoszącej lub rozesłanej łodydze. Posiada sztywne, silnie rozgałęziające się ku górze pędy. Jeżeli dobrze się przyjrzymy to zobaczymy na łodygach delikatne bruzdkowanie. Liście janowca są pojedyncze, wąskie, eliptyczne, na spodzie miejscami owłosione. Janowiec ma kwiaty motylkowe barwy żółtej, zebrane na szczytach pędów. Kwiaty możemy obserwować od czerwca do sierpnia. Owocem tej rośliny jest niewielki strąk z drobnymi nasionami.
Janowiec naturalnie występuję w Azji Mniejszej i znacznej części Europy, w Polsce jest rośliną średnio pospolitą. W województwie łódzkim spotkałam go w niewielu miejscach. Gdzie go szukać? Najprościej w Internecie 😉 – sadzonki znajdziemy w szkółkach z roślinami ozdobnymi. A w naturalnym środowisku janowiec lubi rosnąć w widnych lasach, zaroślach, ciepłych murawach i wzgórzach. Preferuje gleby gliniaste oraz te bogate w węglan wapnia. Roślinę tę z powodzeniem możemy uprawiać w ogródku.
Janowiec należy do roślin bobowatych, a więc jest bratem fasoli, groszku czy ciecierzycy. Jest rośliną leczniczą stosowaną w problemach z układem moczowym. Zawarta w roślinie cytycyna jest stosowana w kuracji odwykowej palaczy tytoniu. W dawnych źródłach staropolskich możemy znaleźć go pod takimi nazwami jak: kręczynka, lubieżnik, sianowiec czy sianożęt.
Proces farbowania
Przystępując do farbowania nie oczekiwałam super wyników z racji okresu i kondycji rośliny. Można powiedzieć, że zebrałam ją w najgorszym momencie jakim mogłam, czyli gdy wytworzyła już nasiona. Ciepłe lato i przyspieszony okres wegetacyjny sprawił, że trzymałam w ręku roślinę mało atrakcyjną, zmęczoną upałem i brakiem wody. Na początku oddzieliłam strąki od pędów, bojąc się, że mogą wpłynąć niekorzystnie na proces farbowania (dużo nasion jest dojrzałych, więc będę próbowała wysiać je wiosną). Następnie pocięłam roślinę na mniejsze części, zalałam wodą i odstawiłam na noc. Tak przygotowaną kąpiel kolejnego dnia podgrzewałam. Po pierwszej godzinie wątpiłam, że uwidoczni się jakikolwiek barwnik, bo to co miałam w garze przypominało raczej zupę jaką robiłam w dzieciństwie w mojej krzakowo-błotnej kuchni. Na szczęście jestem cierpliwa i troszkę uparta. Po dwóch godzinach w pomieszczeniu zaczął się unosić zapach gotowanego bobu (przypominam, że to ta sama rodzina), a ciecz zaczęła tracić przejrzystość. Dałam miksturze jeszcze trochę czasu (ok. 30 min.), a następnie odcedziłam ją.
Do próby farbowania miałam różnego rodzaju tkaniny: surowe, zabejcowane ałunem oraz jedną zabejcowaną serwatką z mleka krowiego. Wszystkie podzieliłam na trzy części. Pierwszą partię materiałów wrzuciłam do kąpieli barwiącej i pozostawiłam na kolejna godzinę, delikatnie ją podgrzewając. Następnie wyjęłam i opłukałam. Do garnka dodałam ałun i włożyłam świeże tkaniny. Po godzinie podgrzewania moim oczom ukazał się kolor słoneczny jak kanarek, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech (rzecz jasna też żółty, bo w kształcie banana). Mimo iż wiedziałam, że janowiec był używany do barwienia na żółto, to nie spodziewałam się aż takiej intensywności. Wypłukałam tkaniny i z wielką nadzieją oczekiwałam na to co się stanie jak wyschną. Z bólem serca (ale czego się nie robi dla nauki) rozwinęłam kąpiel siarczanem żelaza i zanurzyłam trzecią partię świeżych materiałów. Podgrzewałam kolejna godzinę, mieszając co jakiś czas. Wyciągnęłam tkaniny, opłukałam i zostawiłam do wyschnięcia.
Barwy janowca zwanego jajnikiem
Podobno człowiek potrafi dostrzec i odróżnić od siebie od 300 tysięcy do 1 miliona barw, jednak nie wszystkie potrafi nazwać. Postaram się jednak opisać, to co ujrzałam. Jeżeli chodzi o czystą kąpiel to tkaniny roślinne zdecydowanie przybrały kolor lekkiego beżu z kapką zieleni. Te białkowe porównałabym do koloru świeżego siana. Tkaniny białkowe i celulozowe w kąpieli z ałunem dały piękne, nasycone, ciepłe żółcienie. Są one słoneczne może kanarkowe, wręcz neonowe, doskonale widoczne z daleka. Nie porównałabym jednak tej barwy do jajka. O ile staropolska nazwa żółcieniec pasuje tu w 100%, to jajnik już niekoniecznie. Za to rozwinięcie kąpieli siarczanem żelaza ukazało nowe oblicze janowca, a mianowicie piękną, militarną zieleń, zbliżoną do khaki. Nie zauważyłam różnicy w farbowaniu między włóknami zabejcowanymi ałunem a tymi zabejcowanymi serwatką z mleka krowiego. Tak czy siak nazywanie kolorów łatwe nie jest, ale uczy nas uważności i przywołuje wspomnienia. A Wy jak nazwalibyście kolory uzyskane z janowca?
Tkaniny lniane, bawełniane, jedwabne i wełniane barwione w janowcu.
Od lewej: bez zaprawy, kąpiel rozwijana siarczanem żelaza, kąpiel z ałunem.
fot. Ania B.R.