No cóż, dni coraz krótsze, temperatury coraz niższe. Ale to wcale nie oznacza posuchy! Nawet teraz możemy znaleźć kilka gatunków roślin zielnych, które przetrwały pierwsze przymrozki. Jeśli do tego dodamy inne surowce, dostępne w przyrodzie aż do wiosny, to zbudujemy całkiem szeroką paletę barw. Dzikich, zmiennych i pięknych.
Nie rozwodząc się zbytnio, podaję listę gatunków, które osobiście zebrałam jeszcze tydzień temu. Zdecydowana większość z nich jest możliwa do zgromadzenia w mieście, a inne na wsi. Choć ten rok jest ewenementem, jeśli chodzi o wysokie temperatury w listopadzie i tego typu anomalia nie sprzyjają przyrodzie, mam nadzieję, że ciepełko jeszcze chwilkę potrwa i Wam również uda się zebrać to i owo. A co jeszcze na nas czeka?
1. Maruna bezwonna – zbieramy ziele wraz z kwiatami. Maruna to najbardziej powszechna podróbka rumianku. Można ją jednak łatwo odróżnić, gdyż zupełnie nie pachnie, a także ma inaczej ułożone płatki kwiatów. Tutaj znajdziecie świetny film Łukasza Łuczaja, pomocny w rozpoznaniu podobnych do siebie gatunków: LINK
2. Wrotycz pospolity – zbieramy kwiaty lub całe ziele, bez korzenia.
3. Nawłoć późna/olbrzymia – zbieramy wiechy kwiatowe lub górną część ziela, bez korzenia.
4. Krwawnik pospolity – najlepiej zebrać górną część ziela, wraz z kwiatostanem. Uwaga: w przypadku wszystkich powyższych roślin nie interesują nas przekwitnięte i brunatne kwiaty.
5. Dziki bez czarny – dojrzałe owoce. Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale udało mi się trochę nazbierać zaledwie kilka dni temu. Ważne, żeby owoce nie były przejrzałe ani spleśniałe, ani też winne. Lekko podsuszone natomiast nie przeszkadzają.
6. Glistnik jaskółcze ziele – choć według prawideł obecnie należy zbierać korzenie glistnika… co zrobić, gdy ponownie rozkwitł i uśmiecha się do nas? Zebrać jego ziele.
7. Olsza czarna – szyszki i kotki.
8. Świerk zwyczajny – szyszki. To moje jesienne odkrycie!
9. Dąb szypułkowy, czerwony… – żołędzie, a także galasy.
10. Mniszek pospolity – kolejny gatunek, która spłatał nam psikusa… a może to aura spłatała psikusa mniszkom 😉 Tak czy siak, można jeszcze natknąć się na łąkę z żółtymi kwiatami, które zbieramy. O kolorach uzyskanych z mniszkowych kwiatów więcej tutaj: LINK
Farbowanie w przypadku kwiatów i ziół dobrze wykonać w ciągu jednego dnia, w końcu rośliny nie są tak witalne i sprężyste, jak w pełni lata. Mogą nam szybko „zwiędnąć” w kotle. Dlatego najlepiej krótko po zalaniu ich wodą, od razu wygotować, odcedzić, zaprawić i barwić.
Co do szyszek świerku i olszy, nie zaszkodzi zamoczenie ich na 24 godziny przed farbowaniem. Muszę przyznać, że to jedne z najbardziej wydajnych surowców. O ile szyszki olchy już mamy opanowane: LINK , o tyle świerkowe szyszki (czyli owoce) są dla mnie nowością. Zupełnie wyjątkowe są także doznania, towarzyszące farbowaniu. Już bez zaprawy surowiec daje piękne, brudne i nasycone róże, ciemniejsze i mniej świetliste niż róże z awokado. Praca z szyszkami świerku to czysta przyjemność. Przez cały czas kąpiel barwiąca oddaje delikatny, świeży, żywiczny zapach… Tkaniny w niej farbowane również przejmują te leśne wonności, a w pracowni unoszą się olejki eteryczne. Czego chcieć więcej?
A co z dębem? Ano można zaopatrzyć się w żołędzie – podobno najlepiej barwią te z dębu czerwonego, zawierającego dużo tanin. Ja na razie zgromadziłam zapasy z kilku gatunków, ale jeszcze nie farbowałam.
Podzielę się z Wami barwami, jakie dały mi galasy. Tak, to te narośla, zwane jabłuszkami, pojawiające się na liściach dębu. Mówi się powszechnie, że są domkami dla pasożytów trawiących drzewo. Konkretnie chodzi o galasówkę dębiankę. Samica tego gatunku składa larwy w nakłutej tkance liścia i wprowadza do niej specyficzne substancje, które powodują przyspieszone podziały komórkowe i tworzenie się kulki. Istnieje też wersja mówiąca o tym, że to larwa stymuluje wzrost galasa. A ostatnio wyczytałam, że galasy to „obudowa”, a w zasadzie pułapka, jaką dąb tworzy, by pozbyć się tych pasożytów. Buduje wokół nich mocno nasycone garbnikami otoczki, które zawężają żerowanie szkodnika i ograniczają jego zasięg. Jest tu jakiś entomolog, który potwierdzi? Tak czy siak, substancją barwiącą jest na pewno owa kulka – galas, nie zaś larwa. Jednakże należy wspomnieć – że w jabłuszku galasowym, szczególnie świeżym, może znajdować się larwa pasożyta. Kto nie chce uśmiercać larwy, niech lepiej zbiera suche, pomarszczone galasy z opadniętych liści.
A oto pozostałe próbki, wraz z podpisami, co dokładnie i jak było gotowane.
Ano natura spłatała nam w rzeczy samej psik(uta)sa!
Świetny wpis, dzięki! Inspirujsz i przekazujesz bardzo wiele praktycznych informacji, do których ciężko jest dotrzeć 🙂
Bardzo się cieszę, inspirowanie to moja wielka radość 🙂
Czy mogłabyś się odnieść do używania octu i soli w procesie utrwalania barw? O ałunie dotąd nie słyszałam, za to o occie i soli praktycznie w każdym wątku o naturalnym barwieniu. Ocet do wełny, a sól do lnu i bawełny – czy to prawda? Czy może ałun jest jednak silniejszy i barwy nie blakną po czasie? 🙂
To bardzo ciekawe, co piszesz. Osobiście nie spotkałam się z wieloma źródłami mówiącymi o soli czy occie. Profesjonalne farbiarnie nie stosowały octu ani soli, a głównie sole metali – ałun [siarczan glinu i potasu], siarczan miedzi, siarczan żelaza, cynę, chrom… Na pewno można próbować użyć soli w zastępstwie za ałun, ale nie gwarantuje ona takich samych efektów. Przede wszystkim bowiem nie powoduje tak mocnego wiązania barwników z włóknami, choć może mieć wpływ na ten proces. Ocet do wełny jako zmiękczacz wody, owszem.
Czy stosowałaś sól i ocet? Poproszę też o źródła – wspominasz o wielu wątkach na temat naturalnego barwienia z solą i octem jako zaprawami. Wówczas będę mogła szerzej się ustosunkować 🙂
Pozdrowienia
Bardzo ciekawy temat /farbowanie naturalnym materiałem/i blog. Miło poczytać .Pewnie będę tu wracał ,choć sam nie farbuję tylko tkam. Może wybiorę się kiedyś na Twój warsztat. Póki co czytam i cieszę się z jakości zdjęć i przystępnych opisów w artykułach.
Serdecznie pozdrawiam ,życzę szczęścia w Nowym Roku
Robert Spychała.
Miło mi. Zapraszam na zajęcia oraz do czytania bloga. Gdzie można zobaczyć Twoje tkaniny?
Pozdrawiam i również wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Olka