fbpx

Nadrzeczne specjały. Trzcina pospolita w kotle barwierskim.

trzcina pospolita
Autor
14 stycznia 2021

Istnieją surowce barwierskie, o których nikt nie słyszał lub słyszało niewielu. Wciąż czekają na odkrycie. Są też takie wcześniej powszechne, a dziś zapomniane, porzucone, przez co przechodzące w niepamięć. W zasadzie przy nikłym użytkowaniu ginie wiedza o konkretnych gatunkach. A szkoda, bo nieraz całe pokolenia zapominają o wielostronnym zastosowaniu niektórych roślin. Można wygrzebywać przepisy z ksiąg, szukać starodruków, by w końcu poszukiwać roślin w plenerze… można po prostu odkrywać samodzielnie, przemierzając bliskie lub dalekie tereny. Co ciekawe, często tuż pod nosem rośnie coś, co uznamy za skarb. Warto szukać!


Tego lata i jesieni zebrałam mnóstwo roślin, by zimą próbować ich w kotle barwierskim. Niektóre nie doczekały nawet końca lata – od razu wylądowały w garnku. Ale inne cierpliwie wylegiwały się w pracowni. Aż przyszedł dzień.. Tym razem na warsztat poszły pospolite rośliny z naszej przyszłej wsi w okolicy Poddębic (woj. łódzkie) i ten artykuł jest o jednej z nich. Wzdłuż rzeki Ner, na odcinku nieregulowanym – całe szczęście istnieją jeszcze takie fragmenty rzeki – rosła trzcina pospolita (Phragmites australis), której nazbierałam nieco do koszyka. O trzcinie jako surowcu zasobnym w barwniki niewiele się słyszy. W ogóle jest to roślina, z której bogatych właściwości nie korzystamy obecnie w pełni i choć wiedza o nich nie ginie, to przy braku praktyki teoria pozostaje teorią… A trzcina dawniej była powszechnie stosowana do różnych celów, choćby budowlanych (np. do pokrycia dachów) czy jako pasza lub podściółka w hodowli zwierząt. Mówiło się także o jej właściwościach leczniczych (np. stosowaniu pędów jako środek napotny, moczopędny, zaś sproszkowanych liści jako zasypkę wspomagającą gojenie ran) oraz użyciu w kuchni (np. można z jej kłączy utrzeć mąkę, a nawet sporządzić namiastkę kawy). Z kwiatostanów sporządzano miotełki lub wypychano nimi sienniki.

trzcina


Ale co z barwieniem? Mam tropy z poprzedniego stulecia oraz z wieku XIX 🙂

W słynnej książeczce Weroniki Tuszyńskiej, w rozdziale o kolorze żółtym, znajdziemy niejedno zdanie na temat trzciny. Autorka nakazuje zbierać kwiatostany jesienią, a potem podaje bardzo specyficzny przepis na farbowanie wełny, wynikający z tego, że ten surowiec roślinny nie za bardzo pozwala się ugnieść.

Zabejcowaną w ten sposób wełnę oraz 4-8kg kwiatu trzciny układa się warstwami (najpierw kwiatostany, następnie wełnę, po czym znowu kwiaty itd.) w kotle, zalewa zimną wodą (30 l), powoli doprowadza do wrzenia i gotuje 60 minut. Na koniec wyjmuje się wełnę w kotła, usuwa z niej kwiaty, płucze i suszy.

Przepis podany dla 1kg wełny. A więc to pierwszy sensowny trop.


Drugi trop to „Zielnik ekonomiczno-techniczny” napisany przez Józefa Gerald-Wyżyckiego, a konkretnie 2.tom tego dzieła, gdzie wspomniano pod hasłem „Trzcina pospolita Arundo phragmites” o tym, że:

wiechy kwiatowe farbują wełnę pięknym kolorem zielonym

Następne hasło w tej publikacji to „Trzcina mniejsza Arundo calamagrostis, posp. Ostrzyca” i pod tym hasłem wyczytamy, że:

wiechy przed rozkwitnieniem zebrane dają z ałunem farbę zieloną

Ale tutaj należy zaznaczyć, że autor prawdopodobnie miał na myśli trzcinnik lancetowaty, a więc pospolitą trawę.


Trzeci trop prowadzi do „Botaniki dla szkół niższych gimnazyalnych i realnych”, autorstwa E. Huckla. Tam wyczytamy między innymi, że:

Trzcina przynosi pożytek rozmaity. Zamłodu jest dobrą paszą dla wołów, ususzone źdźbło może służyć na opał, wykładają niem ściany i sufity do tynkowania, z niego robią przyrządy tkackie, świeżej wiechy używa się do zabarwiania na żółto, a z dodatkiem indygu na zielono. Z liści trzciny można też wyrabiać papier.

Jest to porcja wiedzy całkiem ciekawa, zważywszy na szerokie możliwości jednej rośliny.

 

W ten sposób przeszukując źródła można znaleźć zachętę do farbowania. Warto też wspomnieć, że niektórzy rekonstruktorzy wracają do farbowania kwiatostanami trzciny, szczególnie z użyciem zaprawy miedzianej. Otrzymują wówczas na przędzy wełnianej czyste i ciemne, trawiaste zielenie. Ja od miedzi stronię, stety-niestety, bo efekty kolorystyczne daje wspaniałe, ale niezbyt dobrze (eufemizm…) działa na środowisko. Niemniej cieszy fakt, że archeologia doświadczalna czy rekonstrukcja historyczna sprawdza tą pospolitą roślinę.

wełna barwiona trzciną

 

Tyle teorii, a teraz praktyka!
Moje kwiatostany trzciny zbierałam pod koniec listopada 2020 roku, a więc długo po zakończeniu lata. Jednak pamiętam dobrze ten dzień, było pogodnie i ciepło, w wózeczku miałam córę i długi spacer w promieniach słońca nie miał w sobie nic z zimnej jesieni. Może dlatego zdecydowałam się na zebranie trzciny, która na łodygach nadal była fioletowo-różowa, a dopiero po długotrwałym leżakowaniu w ciepłej pracowni nieco się „napuszyła”. Okazało się, że moje zbiory to tylko 156g wiech kwiatowych.

Zalałam je zimną wodą i następnie podgrzewałam, aż do punktu wrzenia. Kolor cieczy w garnku przypominał słabą kawę zbożową… albo rozcieńczoną kąpiel z orzecha włoskiego. Zapach mocny, ale trudno mi go z czymkolwiek porównać Trochę mączny. Następnie wrzuciłam próbki tkanin bejcowanych ałunem, mlekiem sojowym oraz surowych, a także przędzę z merynosa na bejcy ałunowej i małą próbkę tencelu w formie przędzy. Nie odcedzałam kwiatów, gdyż nie sprawiały żadnego kłopotu w garnku. Moje obawy, że próbki będą całe opierzone drobinkami trzciny okazały się płonne. Po dodaniu włókien kąpiel podgrzewała się już bez wrzenia przez ok. godzinę, a potem studziła przez prawie 3 godziny.

Pierwsze próbki wyjęłam i wypłukałam, a kąpiel odcedziłam. Moje ręce stały się momentalnie miodowo-brązowe, choć była to kąpiel bez zaprawy! Tkaniny z tego etapu były miodowo-żółte, raczej jasne i ciepłe, najlepiej wybarwił się len bejcowany soją. Z kolei wełna zyskała mocny odcień ciepłej żółci, ale niezbyt czystej (w stronę musztardy).

Zawartość kotła podzieliłam na dwie porcje i do jednej dodałam porcję siarczanu żelaza i nowy zestaw próbek, a także odcięte fragmenty przędz barwionych w pierwszej partii. Podgrzewały się ok. 40 min. i w zasadzie od razu po tym czasie zostały wypłukane i wysuszone. Kolory na wszystkich tych próbkach są zbliżone do khaki, przy czym nasycenie największe osiągnęłam na wełnie rozwijanej siarczanem.

Ostatnie działanie miało sprawdzić. jak dodatek ałunu zmieni kolor kąpieli oraz czy pozwoli osiągnąć inne odcienie na wełnie. A więc do drugiej porcji odcedzonej kąpieli dodałam ałunu, podgrzałam wszystko na nowo i wrzuciłam próbki. Te leżakowały w garnku ponad dobę, przez co miały szansę mocno się zabarwić. Ale tak się nie stało. Wełna zyskała odcień rozbielonej słonecznej żółcieni, tencel się dobrze wybarwił, ale bawełna i len niezbyt ładnie przyjęły barwniki.

tkaniny farbowane roślinami

Ewidentnie nie będzie to moja jedyna przygoda z trzciną. Gdzieś w otchłani internetu natrafiłam na bloga fińskiej farbiarki, która uzyskała ze świezych kwiatostanów trzciny piękne, pistacjowe zielenie. Jak? Dziewczyna używa kwiatów trzciny wyłącznie w dniu zbioru, twierdząc, że wówczas mają najlepszą moc! Myślę, że kiedyś pokuszę się o taki dzień z trzciną. A może to tajemnica fińskiej przyrody, która jest wciąż czystsza i nieskażona?

tkaniny farbowane roślinami

 

 

ŹRÓDŁA:

*** Weronika Tuszyńska, Farbowanie barwnikami naturalnymi, Warszawa 1986

*** Józef Gerald-Wyżycki, Zielnik ekonomiczno-techniczny czyli opisanie drzew, krzewów i roślin dziko rosnących w kraju, jako też przyswojonych, z pokazaniem użytku ich w ekonomice, rękodziełach, fabrykach i medycynie domowej, z wyszczególnieneim jadowitych i szkodliwych oraz mogących służyć ku ozdobie ogrodów i mieszkań wiejskich ułożony dla gospodarzy i gospodyń T.2, Wilno 1845

*** Hückel, Edward, Botanika dla szkół niższych gimnazyalnych i realnych, nakładem Księgarni Seyfartha i Czajkowskiego, Lwów 1876

Tagi: , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top
pl_PLPL