Kobierce. Choć do Europy dotarły w XV w. i stały się cennym elementem wystroju wnętrz, nie wpłynęły na zmianę stylu życia, na pewno też nie zyskały takiej rangi jak w krajach Orientu. Jednakże, według mieszkańców Wschodu ręcznie tkane kobierce mają duszę. Baśnie mówią o dywanach odlatujących w przestworza… Faktycznie, można odlecieć zagłębiając się w precyzję wykonania, bogatą ornamentykę, piękne przedstawienia i głębokie, szlachetne wybarwienia, z którymi mało która tkanina starożytna może się równać. Kolory kobierców wschodnich, nawet tych najstarszych, do dziś cieszą oczy. Jak to możliwe? Ze względu na unikalną technikę produkcji.
Kobierzec to szczególny rodzaj tkaniny. Jego prawą stronę buduje puszyste runo, lewa jest gładka. Podobnie jak inne tkaniny, ta również powstaje przez przeplatanie wątku i osnowy, ale dodatkowy element stanowią węzły. Są one zawiązywane wokół osnowy, ich końce są odcinane, a każdy rząd poziomych rozciętych węzłów jest przytrzymywany wątkiem, dociskanym specjalnym, mocnym grzebieniem [wątek nie powinien być w ogóle widoczny, bo to nici runa tworzą wzory]. W ten sposób po prawej stronie kobierca budowana jest włosowa, gęsta i miękka okrywa, o mniejszej lub większej wysokości. Czy to przypadkiem nie przypomina dywanów? Oczywiście! Współczesne dywany wywodzą się z kobierców. Słowo DIVAN w Turcji oznaczało pierwotnie radę sułtańską, która obradowała w sali wyściełanej dekoracyjną tkaniną.
Kobierce były wytwarzane na Dalekim i Bliskim Wschodzie jeszcze w starożytności, wśród ludów koczowniczych. Źródła podają, że mogły pojawić się nawet ok. VI-V w. p.n.e. Od początku swojego istnienia miały funkcje dekoracyjno-użytkowe, a także symboliczne. Zabezpieczały przed zimnem: zapewniały izolację od gołej ziemi w namiotach, a potem budynkach, zarazem zdobiły ich wnętrza. Ciekawostką, świadczącą o funkcji kobierców, są kontrasty w wystroju wnętrz pałacu asyryjskich królów w Niniwie. Mianowicie, podłogi komnat to wyłącznie ubita ziemia, a progi i przejścia między pomieszczeniami zdobione są kamiennymi dekoracyjnymi płytami o geometrycznych wzorach. Czyżby zabrakło surowców na komnaty? Nie w tak bogatym wnętrzu. Połogi komnat niegdyś wyściełano kobiercami o wzorach identycznych do tych występujących na progowych kamiennych płytach.
Poza wykorzystaniem we wnętrzach, kobierce były używane do okrywania koni, wozów, sprzętów domowych i sarkofagów czy katafalków w świątyniach. Co więcej, służyły jako całun. Były najważniejszym elementem posagu panny młodej. W opinii ludzi Wschodu posiadanie pięknych kobierców liczyło się bardziej, aniżeli całe domostwo. Te wyjątkowe tkaniny wrosły w życie sowich właścicieli, w ich zwyczaje, obrzędy i wierzenia. Do dzisiaj irańscy Turkmeni rozcinają nici ulubionego dywanu głowy rodziny w momencie jej śmierci. Dywan umiera wraz z właścicielem.
Niestety, w związku z praktycznym charakterem i intensywnym użytkowaniem kobierców, z dawnych czasów nie przetrwało ich wiele. Najstarszy zachowany egzemplarz, datowany na V w.p.n.e., pochodzi z Pazyryku, doliny w Górach Ałtaj na Syberii. Można go oglądać w Ermitażu [Petersburg]. Został wykonany z wielbłądziej wełny, farbowanej barwnikami roślinnymi i koszenilą. Dominuje w nim czerwień, nazywana „czerwienią z Pazyryk”.
Kobierzec z Pazyryk
Poszczególne kobierce opisuje się nazwami pochodzącymi od miejscowości, w których były wytwarzane. Mamy więc kirman, chorasan, beludż, senne, hamadan [perskie], bergamo, konya, melas, ladik, uszak, smyrna [tureckie], sumak, karabach, dagestan [kaukaskie], afgan, beszir, buchara [turkmeńskie]. Wszystkie one różnią się od siebie wielkościami, rodzajami węzłów, użytym tworzywem, a także ornamentyką i kolorami.
Kobierce tradycyjnie wytwarzane były na warsztatach tkackich, najczęściej pionowych, z różnorodnym doborem wątku i osnowy. Przędze i osnowy mogły być wełniane, a nawet jedwabne, a w kobiercach bardziej współczesnych – bawełniane. Czasami przemycano w okrywie nici srebrne lub złote [szczególnie w Persji]. Rodzaj przędzy zależał od miejsca pochodzenia – np. w kobiercach tureckich, kaukaskich i turkmeńskich używano wełny owczej farbowanej roślinami lub koziej sierści, zachowującej naturalny odcień: ciemny brąz wpadający w czerń. Obecnie, zwłaszcza w Turcji, do budowy runa stosowana jest wełna kóz angorskich, a np. w północnym Iranie używa się wełny wielbłądziej, której się nie barwi. Runo jedwabne, wcześniej dość często spotykane, teraz należy do rzadkości.
Kolorystyka kobierców jest bogata, a zarazem konsekwentna. We wszystkich powtarzają się przed wszystkim odcienie czerwieni, granatu, niebieskiego, żółtego, seledynowego, beżu i czerni.
Do wytworzenia kolorów używano tradycyjnie barwników naturalnych: głównie roślinnych i mineralnych. Pierwsi twórcy kobierców, wędrowni pasterze, byli samowystarczalni i mimo przebywania w miejscach suchych i nieprzyjaznych [stepy Azji], potrafili zabarwić wełnę za pomocą glinek, minerałów oraz korzeni roślin. W późniejszych czasach bazowano na barwach uzyskiwanych z konkretnych gatunków roślin.
Ceglaną, rdzawą czerwień otrzymywano z korzeni marzanny barwierskiej (Rubia tinctorum), rosnącej dziko niemal we wszystkich krajach Wschodu. Kto farbował już marzanną, ten wie, jak wiele odcieni można dzięki niej uzyskać. Wystarczy zakwasić lub dodać zasady, a barwa ulega zmianie. Czerwienie pochodziły także z drzewa sandałowego i liści henny, a także z kwiatów krokosza barwierskiego (Carthamus tinctorius).
Granat, niebieski i błękit wydobywano z krzewu indygowca barwierskiego (Indigofera tinctoria).
Żółcienie uzyskiwano z krzewu rezedy żółtawej (Reseda luteola), a także z łupin owoców granatu. Intensywny, idący w stronę słonecznego pomarańczu kolor pochodził z kłącza kurkumy oraz pyłków szafranu.
Pomarańczowy uzyskiwano, farbując przędzę na żółto w owocach granatu, a następnie zanurzając w kąpieli z marzanną.
Zieleń stosowano bardzo rzadko, gdyż uchodzi za kolor święty. Jednakże, zdarzało się ją wytwarzać poprzez barwienie przędzy najpierw na niebiesko, a potem na żółto. Dzisiaj można dowiedzieć się, jak osiągnięto zieleń w danym kobiercu: jeżeli w w tym samym miejscu na stronie prawej widnieje złamany granat, natomiast na lewej zieleń, najpewniej było to połączenie indygowca z kurkumą. Kurkuma daje wybarwienia nietrwałe, szybko się utleniające i blednące w świetle. Może przetrwać tylko na nieeksponowanej stronie kobierca. Na prawej zanika, dlatego niegdyś zielona plama staje się granatowa/niebieska. Jeśli zieleń jest identyczna po obu stronach, źródłem żółtego była najpewniej rezeda.
Bardzo istotny jest szczegół techniczny, decydujący o wyjątkowości i szlachetnym wyglądzie kobierców. Mianowicie, wełniana nić farbowana naturalnie nie barwi się równomiernie. Powoduje to, że w trakcie używania kobierca i ścierania się wierzchniej warstwy wełny, kolorystyka kompozycji stopniowo się zmienia. Ale dotyczy to całej powierzchni runa i dzięki temu mimo upływu czasu zachowana jest pełnia harmonia barw. Daje to ceniony do dzisiaj efekt patynowania, niemożliwy do osiągnięcia przy wełnie farbowanej syntetycznie.
Kolejna cecha charakterystyczna, to tendencja do unikania większych plan jednolitego koloru. Można powiedzieć, że starożytni mistrzowie wynaleźli pointylizm, ich technika jest bowiem zbliżona do malarstwa impresjonistów. Gdy uważnie przyjrzymy się małemu fragmentowi kobierca, dostrzeżemy, że pozornie jednokolorowa powierzchnia zbudowana jest z wielu pojedynczych, rozrzuconych punktów innej barwy. Np. na tle zieleni występują kropki błękitu i żółtego. Zwykle taką „kropkę” buduje pojedynczy węzeł. Widoczna jest ona tylko z bardzo bliskiej odległości, ale tworzy całościowe wrażenie i walor kolorystyczny plamy.
Należy wspomnieć jeszcze o zjawisku wynikającym z prozy życia farbiarzy. Na powierzchniach tła lub innych elementach o jednym kolorze, pojawia się zróżnicowanie odcieni. Jest ono jednak bardziej uporządkowane od wypomnianego wyżej impresjonistycznego zabiegu migotania – występuje w formie pasów. Taka delikatna gradacja niuansów w jednym kolorze na runie nazywa się abrasz. Skąd się bierze? W przydomowych farbiarniach i niewielkich manufakturach rzemieślnicy barwili włókna na raty, porcjami. Dlatego porcje przędzy, a zarazem poszczególne pasy z niej tkane, subtelnie się różniły nasyceniem lub odcieniem.
Niestety, zachodni świat nie docenia abraszu i jest zwolennikiem równomiernych wybarwień, zbliżonych do fabrycznych. Ale może to się wkrótce odmieni? Mam taką nadzieję. Wszak rzemiosło coraz bardziej wchodzi na salony i wraca do łask praca ręczna. Najwartościowsza sztuka długo przynosi owoce i ma zapewnioną przyszłość nawet w odległych zakątkach świata. Tak właśnie jest z kobiercami. (słowa Romana Griszmana, ukraińskiego archeologa).
*** Źródło ilustracji: Mehdi Zarif, Dywany orientalne. Od starożytności po XX wiek. Wyd. Amber, Warszawa 2000