fbpx

Kolor i ślad rośliny – reportaż z weekendu farbiarskiego

warsztaty naturalnego farbowania
Autor
19 września 2023

Pierwsze dni września wielu osobom kojarzą się z nowym początkiem, głównie roku szkolnego i akademickiego. Zarazem jest to czas końca wakacji, związany z powrotem z urlopu itd. Niektórzy śledzą układ planet i świętują zbliżający się nowy cykl numerologiczny lub koniec starego. Jeszcze inni pod koniec lata zbierają plony minionego roku, aby zabezpieczyć swoje rodziny na okres zimy. Jest to więc wielowymiarowy czas przejścia, początków i nowości. Odczuwamy to wszyscy.

Dla naszej pracowni wrzesień tego rok przyniósł całkowicie nowy początek, ponieważ pierwszy raz mogliśmy gościć u siebie grupę uczestniczek warsztatów farbiarskich przez 3 dni. To pierwsze nasze miesiące życia i pracy w nowej siedzibie, w nowym domu i przestrzeni, którą dla nas i dla Was budujemy od kilku lat. Uznałam, że tak doniosłe wydarzenie zasługuje na osobny reportaż. Dodatkowo, bardzo symbolicznie się złożyło, gdyż to jest okrągły, równo setny post na blogu Dzikich Barw!

 

Weekend farbowania

Warsztat, który chcę tutaj przybliżyć, planujemy powtarzać co roku, w jednej lub dwóch odsłonach. A zatem niech będzie to bliższym zapoznaniem się z opcją przyszłorocznych możliwości dla tych, którzy w tym roku nie dotarli. Tegoroczny kurs obejmował przekrojowe farbowanie tkanin i przędz nagładko oraz techniki druku botanicznego. Opierał się głównie o lokalne gatunki roślinbarwierskich. Scenariusz zajęć znajduje się wciąż pod linkiem:

Marzenia spełnione

W piątkowe popołudnie zapłonęło pierwsze ognisko. Kiedy wieczorem usiedliśmy przy wspólnym kręgu, aby zapoznać się i opowiedzieć o swoich mocach lub słabościach, o swojej ciekawości i motywacjach – poczułam wzruszenie, że spełniają się dwa duże marzenia. Jedno Dawida, o stworzeniu miejsca otwartego dla wielu ludzi, kiedy sam warsztat staje się pretekstem do łączenia osób, tworzenia relacji, spędzania czasu w prawdzie, bliskości ze sobą i przyrodą, docierania do swojego źródła. Stworzeniu miejsca, gdzie podczas wspólnych aktywności odpoczywamy, rozwijamy się i przenikamy. Tworzymy piękny świat. To marzenie sprzed dobrych kilkunastu lat. Drugie moje, o prowadzeniu zajęć o charakterze wielozmysłowym, holistycznym, łączących świat dzikiej natury i ludzkiej kreacji, o możliwości pokazania w terenie bogactwa naszej przyrody i uwrażliwieniu na jej ukryte piękno. O prowadzeniu spokojnych zajęć, by mając zapas czasu i przestrzeni wokół dawać wolość i poczucie sprawczości, by samo działanie miało uzdrawiający charakter. To marzenie sprzed 7 lat.
Oba się spełniły i spełniają.

Sobota z kolorem

Sobotni dzień rozpoczął się od teorii o barwnikach naturalnych i nastawienia bejc. Po spisaniu notatek wybrałyśmy się na spacer po okolicy. Idąc w dość prostym i – jak by nie patrzeć, ubogim krajobrazie ziemi łódzkiej, uczyłyśmy się rozpoznawać gatunki roślin o właściwościach barwierskich i znajdować ich siedliska. Sporo osób zebrało po okazie każdej wymienionej rośliny, zapisując nazwy botaniczne i kolory, jakie te rośliny dają przy farbowaniu włókien. Powstały zielniki, zawierające głównie rośliny zielne łąk i nieużytków, a także liście drzew i krzewów, pospolitych na niżu oraz niektóre owocostany drzew.

Podczas spaceru zgromadziłyśmy też zapasy roślin, które swój moment miały w niedzielę, przy tworzeniu printów. No i przede wszystkim – w większych ilościach nazbierałyśmy surowce do barwienia – ziele nawłoci późnej oraz liście orzecha włoskiego. Dwa drzewa barwierskie z tropików już czekały na nas w kotłach – brezylka sappan oraz modrzejec kempesziański.

Bazą dla nas tego dnia były tkaniny bawełniane i lniane, a także surowa przędza wełniana z Tatr. Całe popołudnie zajęło nam tworzenie palety barw z tych roślin i poznawanie drogi koloru, kiedy to z jednej rośliny, z jednego garnka można wyciągać tkaniny o różnych barwach i odcieniach. Na pierwszy rzut oka wszystkich porywał burgund, karmazyn i purpurowa śliwa osiągnięta z egzotycznych drzew barwierskich, ale kiedy dołączyła do tego cytrynowo-limonkowa paleta z nawłoci i brązy z orzecha, wszystko się dopełniło i wzajemnie podbiło.

Niedziela z kształtem

Niedziela z drukiem botanicznym okazała się wypełniona po brzegi kreacją. Posiadając mocne doświadczenie praktyczne z soboty, wszyscy poczuliśmy się pewniej w tworzeniu printów. Kiedy wokół nas suszyły się barwne tkaniny i wełny, poznawałyśmy techniki druku botanicznego. Nauczyłyśmy się w praktyce kilku bejc do tkanin celulozowych, które wydobywają kształty roślin i podbijają ich właściwości barwierskie. Poznałyśmy różne sposoby układania organów roślinnych – liści, łodyg czy kwiatów, aby osiągnąć konkretne efekty. W ruch poszły też nasączone kolorem przesłony i inne dodatki, które pozwoliły na dużą różnorodność w tworzeniu i testowaniu nowych umiejętności. Większość osób spróbowało więcej niż jednej techniki ecoprintu i cała grupa sumarycznie wykonała ogromną pracę.

Mniej znaczy więcej

Trzydniowy warsztat, jako że daje duże pole do działania, zapas czasu i surowców, które można sobie w każdym momencie dozbierać, pozwala na prawdziwe zgłębienie tematu barwników naturalnych. To oczywiste, że nie spiesząc się na autobus powrotny, celebrując chwilę, bez obaw, że to tylko kilka godzin zajęć, można dać sobie swobodny czas na zrozumienie tematu. Na wybór, co do nas przemawia i za czym chcemy iść, na posłuchanie swojej głowy w jej tyradzie oczekiwań lub posłuchanie ciała, które chce odpuścić. W wielu przypadkach prowadzi to do zmniejszenia ilości zadań, a zwiększenia zaangażowania i odczuwania. To mniej często (lub najczęściej) znaczy zarazem więcej.

Wspólnie, choć indywidualnie

Podczas kilku dni pracy w jednej grupie nawiązuje się szereg relacji. Dla mnie, introwertyczki z pasją przewodnictwa daje to wiele możliwości do wyboru dla każdego. Można pracować na uboczu, we własnym rytmie, korzystając z oddalonych ławeczek, można tworzyć w grupie i dla grupy przy wspólnym stole, pomagając sobie wzajemnie, wspierając się. Można być w samym centrum wydarzeń, w działaniu przy ognisku. Ta formuła jest otwarta i zależnie od danego dnia i zasobów mamy pełną dowolność wchodzenia w grupę i oddalania się. Powstaje jakby mikrospołeczność, która obdarza się zadaniami, pomocą, towarzyszeniem. Każdy ma swoje miejsce i daje tyle, ile chce.

Karma dla ciała

Podczas gdy poszukiwaliśmy koloru w naturze i karmiliśmy nasze zmysły wzroku, dotyku i węchu, nad zmysłem smaku czuwały Dobromiła i Miłochna, na co dzień działające w grupie Ród Dębowego Liścia. Dziewczyny czarowały wszystkie potrawy ze świeżych, lokalnych składników, gotując i smażąc na żywym ogniu. Po całym terenie roznosiły się zapachy potraw, a kolorowy stół wegańskich różności spowodował, że wielu z nas objadało się nieprzyzwoicie. Opinie o posiłkach były absolutnie jednogłośne, a my – nieśmiało zdradzę – jesteśmy umówieni na przyszły rok z dwiema boginkami kuchni.

Dzika przyroda

Wśród nieśmiałych marzeń moich i Dawida, przy budowaniu Siedliska Pradolina pojawiało się natrętnie takie: aby nasi goście mogli skorzystać z dzikiej przyrody w okolicy. Nie bez powodu na nasz dom i siedzibę pracowni wybraliśmy stare siedlisko w opuszczonej wsi, z dala od asfaltu i miast.

I tak spełniło się to podczas weekendu z farbowaniem. Asia, która przed świtem wychodziła do lasu, spotkała tam łosia. Marta i Ola jako ranne ptaszki mogły czytać książki na ławkach wśród wrześniowych gęstych mgieł. Kasia poprowadziła magiczne zajęcia gimnastyki słowiańskiej na naszej łące kwietnej. Przy nocnym ognisku niekiedy słyszeliśmy puszczyka. Chodziliśmy nad rzekę po wieczorny spokój. Zasilaliśmy się szumem wysokich, starych drzew w siedlisku. Łapaliśmy niskie i długie promienie słoneczne, charakterystyczne tylko dla końca lata. Obserwowaliśmy ptaki, których tu sporo. Niektórzy chodzili boso przez cały czas.

Tak to grupowo, przez trzy dni, zbliżaliśmy się do swojego centrum, do siebie nawzajem, do natury i do piękna. Fotorelacja z weekendu farbiarskiego dostępna jest tu: LINK.

Tagi: , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top
pl_PLPL